Quantcast
Channel: Agata Smaruje
Viewing all articles
Browse latest Browse all 320

Pamiątka z Czeskiego Cieszyna: Alpa LUNA Vlasová Voda Bylinná

$
0
0
Tę czeską wcierkę do włosów kupiłam w trakcie jednej z wycieczek na południe Polski. Kiedy jestem blisko granicy z Czechami, nie odmawiam sobie przekroczenia jej i odwiedzenia któregoś z czeskich DM-ów. Bo wiadomo. Czy to w ogóle trzeba tłumaczyć? Bardzo nie sądzę.

Wcierka była śmiesznie tania (kosztowała niecałe 4 złote), a moje włosy straciły już wtedy co najmniej połowę objętości, dlatego byłam w stanie łykać i wcierać wszystko, co tylko, byle sytuacja się poprawiła. Włosowa woda bylinna w wersji łopianowej to wcierka mająca przeciwdziałać wypadaniu i łupieżowi. Brzmi świetnie, wchodzę w to – pomyślałam, kupiłam i weszłam. 


Efekt działania mogę opisać jednym zdaniem: włosy rosną na potęgę, ale głowa swędzi. Z dnia na dzień coraz bardziej swędzi i włosy coraz bardziej rosną. Może warto zerknąć na skład, żeby dowiedzieć się, skąd to swędzenie. Nie jestem chemikiem ani kosmetologiem, ale intuicja podpowiada mi, że ma to coś wspólnego z moim ulubionym alkoholem denaturowanym w stężeniu podobnym do Finlandii lub innej Wyborowej. Chociaż, jak się głębiej zastanowić, jest tu jeszcze kilka składników, które potencjalnie mogą zrobić kuku naszej głowie, dlatego aż trzyminutowe wcieranie tego w skalp nie jest chyba najlepszym pomysłem. Przynajmniej nie, jeśli będziemy to czynić codziennie.


Tak właśnie swędziała mnie głowa, gdy wcierkę stosowałam codziennie lub prawie codziennie. Już myślałam, że nic z tego nie będzie, ale postanowiłam zrobić tak, jak Ewa z bloga odcienie nude, która wygrała u mnie tę wcierkę i najpierw spotkał ją ten sam swędzący los, ale potem był jednak happy end. Ewa ograniczyła wcieranie łopianu z gorzałką do dwóch razy w tygodniu i ja postanowiłam zrobić dokładnie to samo. Skóra głowy wciąż nie była do końca szczęśliwa, bo trochę się drapałam, zupełnie jakbym wyhodowała ze trzy średniej wielkości pchły, no ale czego się nie robi dla zagęszczenia marnej czupryny? Drapałam się incydentalnie i podziwiałam efekty. Tak się szczęśliwie składa, że naprawdę było co podziwiać! Wysypało mi tyle baby hair, że nad głową unosił się idiotycznie wyglądający włosowy puszek. Oczywiście byłam zachwycona, mimo że taki idiotyczny, bo pragnęłam go i marzyłam o nim od tygodni.

W okolicach połowy zużytej butelki doszłam jednak do wniosku, że to swędzenie mi przeszkadza, a do tego dorobiłam się wyjątkowo łojotokowego skalpu – zaczęłam myć głowę codziennie. Dalsze losy mojej tłustej głowy znacie, bo pisałam o tym niedawno (Batiste, te sprawy). W każdym razie to był koniec mojej znajomości z tą wcierką i wciąż nie wiem, czy warto Wam ją polecić. Może gdybym nie zaczęła tak z grubej rury, tylko zachowała umiar, skalp nie przesuszyłby się, a ja nie dorobiłabym się nadmiernego smalcotoku i jedyne, cobym obserwowała, to stopniowo zagęszczającą się grzywę. Niestety, mój eksperyment nie przebiegł optymalnie, więc z taką niepewną historią muszę Was tu zostawić.

Z jednej strony nic do tej pory nie pobudziło tak bardzo wzrostu mojej czupryny, a z drugiej – efekty uboczne okazały się poważnie upierdliwe. Poza tym Vlasová Voda Bylinná nie ograniczyła wypadania, tylko zajęła się lepieniem dziur po wybuchu nerwicowej bomby, więc w tym sensie producent trochę nam tu nakłamał. Z drugiej strony, wiele jest na rynku wcierek z alkoholem i jakoś sobie z nimi radzicie, więc może warto zachować ostrożność, nie przesadzać z częstotliwością aplikacji, a potem cieszyć się lwią grzywą? Do rozważenia.

Obecnie sprawdzam moc bezalkoholowej wcierki z Orientany, ale nie wiem, czy coś z tych testów wyjdzie, bo po raz kolejny używam jej zbyt nieregularnie.

Pojemność: 120 ml
Cena: 24 Kč, czyli niecałe 4 zł
Ocena: wyjątkowo niejednoznaczna
Dostępność: Czeskie DM-y, sklep internetowy Czeski Market

Viewing all articles
Browse latest Browse all 320